Komisja Artystyczna zdecydowała, że Kasia wykona utwór "Chcę znać swój grzech" - kompozycję Roberta Amiriana do słów piosenkarki. Wbrew oczekiwaniom udział Polski w konkursie nie był uzależniony od naszego wyniku z poprzednich lat, tylko od eliminacji, jakie zostały przeprowadzone w marcu 1996 r. przez Europejską Unię Nadawców Publicznych. Do ścisłego finału przejść mogły tylko 23 piosenki. Polska piosenka znalazła się w wyselekcjonowanym gronie. Do Oslo nasza reprezentacja wybierała się więc z dużymi nadziejami na dobrą lokatę. Kasia Kowalska zgodnie z wylosowaną kolejnością zaśpiewała jako 20. Orkiestrą dyrygował Wiesław Pieregorólka. Nasza reprezentantka zajęła 15 miejsce, zdobywając 31 punktów. Kasia nie wspomina występu na Eurowizji zbyt pomyślnie, do tego pechowy lot z Oslo do Warszawy, który przez burze o mały włos skończyłby się tragicznie. Konkurs po raz siódmy w historii wygrała Irlandia. Źródło: www2.tvp.pl KASIA O EUROWIZJI: Bravo 1996: Lecisz jutro do Oslo. Powiedz parę słów na ten temat. Kasia: W głębi duszy jestem spokojna. Na pewno nie dam się zwariować jak w Sopocie, gdzie schudłam siedem kilo. Traktuję to jak kolejne wyzwanie. A zaśpiewam utwór bardzo specyficzny, bardzo osobisty. Był pisany w ciężkim momencie mego życia, dlatego mam do niego niezwykle emocjonalny stosunek. Nagraliśmy go w Filharmonii Narodowej w Warszawie z szesnastoosobową orkiestrą symfoniczną, ma więc wydźwięk bardzo poważny. Nie chciałam, broń Boże, tzw. "piosenki pod publiczkę" i wiem, że nasz utwór zdecydowanie odstaje od innych piosenek konkursowych. Pragnęłam jednak przekazać pewną prawdę, którą człowiek może powiedzieć ludziom i o której, mam nadzieję, mówię. Bravo 1996: Na koniec powiedz parę słów o pobycie w Oslo. Kasia: Wszystko było w porządku. Mieliśmy dużo wolnego czasu, bo próby odbywały się co dwa dni. Były dwie fajne konferencje prasowe - muszę przyznać, że wszystko świetnie zorganizowane, tylko świadomość, że ogląda mnie cała Polska, była stresująca. Ale wszystko blednie przy powrocie. W czasie lotu do Polski mieliśmy piękną pogodę nad Bałtykiem. Jakieś dwadzieścia minut przed lądowaniem nagle wpadliśmy w burzę gradową. Samolot zaczął spadać, jakieś przedmioty leciały z półek, byłam bliska histerii, wydawało mi się, że to już koniec, ściskaliśmy swoje ręce, ja płakałam, krzyczałam... Okropny, przerażający kwadrans. W szoku, na lotnisku, nie poznawałam znajomych. Po takich wrażeniach wszystko stało się nieważne, odczuwałam tylko radość, że żyję. Takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny. KTOŚ chciał powiedzieć... To nie był jeszcze mój czas. Dziewczyna 1996: Podobno przeżyłaś załamanie nerwowe w związku z występem eurowizyjnym. Kasia: Nie nazwałabym tego załamaniem. Przeciwnie, wyciągnęłam poważne wnioski. Nie czuję się najlepsza, ale i nie najgorsza. Życiowa klęska to na pewno nie była. Tylko Rock 1996: Po koszmarze, jaki przeżyłam lecąc z Oslo do Warszawy, nie pojechałabym już na żaden taki festiwal. Nawet ze świadomością, że miałabym go wygrać. Dlaczego? Kilkoro z nas wybrało późniejszy samolot. Chcieliśmy się wyspać. I nad Bałtykiem wpadliśmy w burzę gradową. To było straszne. Obok mnie siedział facet, który lata od trzydziestu lat. I widziałam jak mu oczy wychodzą z orbit. Wzięliśmy się wszyscy za ręce... Dostałam histerii, byłam przekonana, że spadniemy... To są ułamki sekund. Siedziałam w tym fotelu i stawiałam sobie pytanie, co ja takiego zrobiłam w życiu, żeby teraz zginąć. Takie zupełnie niesamowite przemyślenia. I gdy wysiadłam z samolotu w Warszawie i zobaczyłam jak jest zielono, jak jest pięknie, w ogóle nic się nie liczyło... A sam festiwal? To chyba nie ja powinnam tam była jechać. Może to nie był dobry czas, może to nie była ta piosenka. Nie czułam się silna. Zresztą to nie ja, do końca, tak o wszystkim decydowałam. Ale wcale tego nie żałuję, to w końcu jakieś tam kolejne doświadczenie. Szkoda tylko, że ludzie, gdy się na coś nastawiają i tego nie osiągniesz, całą winę zwalają na ciebie. Że moja piosenka, że mój tekst, że wszystko powinno wyglądać inaczej. Było mi przykro, że najbliżsi mi ludzie, przyjaciele, z którymi pracuję, dali mi do zrozumienia, że to wszystko przeze mnie. To strasznie niewdzięczne. Radio Zet 1998: A jaką zawodową taką porażkę poniosłać swoim zdaniem? Czy nie było jakiegoś takiego momentu, który mogłabyś nazwać porażką? Kasia: Ja myślę, że jako swoją porażkę, nawet nie że tam zajęłam takie a nie inne miejsce, tylko że podjęłam taką decyzję, że zgodziłam się na Eurowizję, bo tak jakoś się nałożyło parę rzeczy na ten wyjazd, i strasznie to jakoś niedobrze wspominam - nawet nie sam konkurs, bo to nie o to chodzi, ale był taki ciężki moment w moim życiu - pamiętam i tego żałuję. Nie powinnam była tam pojechać. Wydaje mi się, że nie nadaję się na tego rodzaju imprezy z zawodu. Radio Zet: Ale jak to z bliska wygląda... To zabawne musi być bardzo? Kasia: Ja wiem, czy jest zabawne? Ja nie mogłam się na to napatrzeć, bo rok wcześniej byłam na festiwalu w Sopocie, gdzie był taki rozgardiasz i w ogóle od strony organizacyjnej, czy obsługi czy techniki to jesteśmy daleko... Radio Zet: Patriotyczne podejście do sprawy... Kasia: Ja uważam, że Edyta Górniak powinna była wygrać Eurowizję. Akurat wtedy oglądałam tą Eurowizję, rzeczywiście bardzo dobrze wypadła i nie rozumiem dlaczego nie wygrała... Czat na Gazeta.pl 2002 - FAN: Jak wspominasz festiwal Eurowizji '96? Czy uważasz, że Twój utwór był zbyt trudny lub za dobry (to moje zdanie) jak na potrzeby tego festiwalu? Czy w teledysku jest prawdziwa kaplica Leonarda na Wawelu czy to symulacja komputerowa? Kasia: W tamtych czasach nie było jeszcze symulacji komputerowej w Polsce. Natomiast piosenka nie należała do najłatwiejszych. Myślę, że nie jestem odpowiednią artystką na tego rodzaju festiwale. |
BIOGRAFIA
|